OKNO-SŁOWO KLUCZ... OKNO - SYMBOL... CYTATY,TEKSTY ... FRAGM.WIĘKSZYCH CAŁOŚCI...

sobota, 13 marca 2010

Fragmenty mojej ulubionej książki .

Juliusz Kaden-Bandrowski " Miasto mojej matki ". Fragment rozdziału "Mickiewicz wraca do kraju":
..."SIEDZIMY PRZY OKNIE...Siedzimy i czekamy ...Dziś , gdy te chwile /dzieciństwa/ wspominam , stare serce moje ze wzruszenia wędruje po kamykach krakowskiego Rynku . Wtedy jednak...było gołębiem widzącym wszystko z Mariackiej wieży , dorożką , która jedzie w stronę uroczystości ...
Czekaliśmy w salonie na aksamitnych fotelach morelowych , kiedy dziś , W SETNĄ ROCZNICĘ , pójdzie wreszcie ten wspaniały POGRZEB MICKIEWICZA ...Kiedy Go wreszcie , zaczną skądś tam , ze świata przenosić NA WAWEL .
Czy będą szli pod naszymi oknami , Rynek Główny nr 7 , czy może nagle się rozmyślą i zawrócą w ulicę Sienną ?!
-Takie rzeczy zdarzają się czasem . Może raz na tysiąc lat ? Zdarza się zupełnie niechcący i w ostatniej chwili pogrzeb skręca w bok ...
- Nikt tu nie będzie szukał żadnej Siennej . Z dworca kolejowego na Wawel idzie się Floriańską , pod nami , przez Rynek , dalej Grodzką - zawołała mama wałkując kruche ciasto .
Ręce miała do łokci odsłonięte . Klepała wałek ciasta miarowo powtarzając :
- Na Siennej nawet okna nie przybrane , na Siennej nawet okna nie przybrane ...
To samo mówił ojciec .Dodał nawet do tego :
-Zmiłujcie się i dajcie mi wreszcie święty spokój !
Polecieliśmy znowu do okien ...
Ludzi , ludzi i ludzi!...
Chodzą , stoją , wiszą na latarniach , siedzą na wszystkich słupkach .
Do nas do mieszkania przybywa ciągle ktoś nowy . Pan Karmański z goździkiem w klapie . Mnóstwo wujów .Obie babcie aż szumią z uroczystości . Naturalnie jest Gucio , cóż mu to szkodzi ?
Przychodzą , opierają się na naszych ramionach , rozmawiają i przeszkadzają .
Nikogo juz nie puścimy na nasze miejsca , zresztą , nagle - nie wolno przeszkadzać ...Ojciec położył palec na usta , w ogromnym tłumie powiało jak po wodzie , słuchać śpiew idący z daleka .
Już słychać jak się w słońcu łączą poszczególne głosy .
Sunie pochód .
Gucio popatrzył na zegarek i powiedział :
-Rok TYSIĄC OSIEMSET DZIEWIĘĆDZIESIĄTY PIERWSZY , MICKIEWICZ WRACA do kraju .
Krzyknęliśmy na Gutka :
- Nie przeszkadzaj !
Jadą banderie krakusów , chłopi z kosami , różne cechy , różni zakonnicy .
Idą szlachcice w kontuszach ...
Nagle ...
Rozpływa się w powietrzu oliwa .
Jak w czasie polowania na wieloryby - Irzek o tym już czytał - gdy burza szaleje na morzu , wylewa się na bałwany oliwę , tak teraz na wszystkie głosy ludzi i koni wylał się głos wawelskiego Zygmunta ...
Przez czas naszego patrzenia na Rynek wszystko zmieniło się przy oknach salonu . Przy każdym stał kosz , tam , gdzie rodzice - cała beczka z kwiatami .
Widział kto w beczce kwiaty ? krzyknąłem .
-Uważaj , teraz idą ! Jedzie?! Czy też Go niosą !! ...
Pochód sunął w najlepsze , u brzegu naszego domu , pośród tłum zobaczyłem górę drżących kwiatów .
Rzucali je wszyscy ze wszystkich stron , ojciec ze swego okna wysypywał koszyki jeden za drugim .
Nie wiem czy tę górę kwiatów wlokło sześć koni , czy też ja ludzie dźwigali ? Pamiętam z całego widoku , że szpaler strażaków raz za razem przerywał się i pękał . Wtedy tłum czarną falą opływał zewsząd ów kwiecisty pagórek .
-Czy widzisz ? - Mama wstrząsnęła mną gwałtownie . Czy widzisz ?"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

O mnie

Moje zdjęcie
Lubię ludzi z poczuciem humoru.Kocham najbardziej moje 4wnuczki i 2 wnuków .